Marketing, liczby i słup soli
Kilka dni temu w czasopiśmie komputerowym „X” zauważyłem reklamę nowego zestawu komputerowego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie procesor. Duża firma reklamowała swój produkt, jako wyposażony w procesor P4 5,6 GHz. CPU pracujący z taką częstotliwością to przecież nic nadzwyczajnego – „wystarczy” wiadro ciekłego azotu, ale kto „normalny” ma zamiar trzymać chłodnię pod biurkiem? Pomyślałem – kolejna „ściema” i jak łatwo się domyślić wspaniałe 5,6 GHz okazało się najzwyklejszym dwurdzeniowym Pentium D 820 2,8 GHz. Coś się we mnie zagotowało. Ile kitu można wcisnąć nieświadomym konsumentom? Pora przyjrzeć się kilku przykładom naciągania klienta. Nie są to niewinne niedomówienia, lecz czysty marketing w najgorszej formie, a do tego może być podstawą do zwrotu towaru, o czym na końcu artykułu.
P4 5,6GHz?
Wracając do cudownego (buhaha) P4 5,6 GHz – to jakieś grube nieporozumienie! Najwidoczniej spece, szpece, czy też scheisen seller (jak zwał, tak zwał) firmy „X” nie odrobili lekcji. Wiem, wiem – jestem złośliwy, ale należy im się. Gdyby to zrobili wiedzieliby, że:
P4 820 = 2,8 GHz + 2,8 GHz
P4 820 ≠ 5,6 GHz
Dlaczego? Otóż w architekturze Pentium D 820 oba rdzenie komunikują się za pośrednictwem mostka północnego (Northbridge), co wprowadza niemałe opóźnienia. Efekt? Możemy przetworzyć dwa wątki/procesy jednocześnie, ale jeden procesor 5,6 GHz wykona te zadania szybciej. W żadnym wypadku nie możemy powiedzieć, że 2,8GHz + 2,8GHz = 5,6GHz! Rozważmy pewną hipotetyczną sytuację. Chcemy pobić rekord świata w 3D Mark.
2,8 GHz + 2,8 GHz = 2,8 GHz dla 3D Mark
5,6 GHZ = 5,6 GHz dla 3D Mark
Podobna sytuacja będzie miała miejsce zawsze, gdy chcemy poświęcić całą moc procesora dla jednego programu. A tak dzieje się bardzo często, niezależnie od tego czy jest to gra, czy też drogi, komercyjny, program w dużym przedsiębiorstwie. Oczywiście do czasu, gdy powstanie oprogramowanie, które będzie w stanie wykorzystać potencjalne możliwości drugiego procesora.
Skoro już jestem przy firmie Intel (tak, jestem dziś bardzo złośliwy) wspomnę czas wprowadzania na rynek P4. Kiedy miało to miejsce, już nie pamiętam, za to pamiętam wyścig na MHz i GHz, który się wówczas rozpoczął. Zaczęło się pięknie (buhaha) i P4 1,3 GHz dostawał baty od P3 1 GHz, a P4 1,5 od Celerona (jądro Tualatin) 1,2 GHz, który de facto po podkręceniu do 1,6 GHz był równorzędnym rywalem dla „cudownego” P4 „Northwood” 2,0 GHz. Potem było jeszcze „lepiej”. Athlony XP pokazały co to znaczy „brutalna moc jednostek wykonawczych”, a Athlon64 dołożył swoją cegiełkę nad mogiłą P4. Ostatnimi czasy nowe Athlony przeznaczone dla serwerów zmiotły Xeony o nominalnie wyższym taktowaniu z powierzchni ziemi – ze szczegółami można zapoznać się tutaj. Athlon rozłożył na łopatki Xeona zanim tamten zorientował się, że zaczęły się testy i trzeba biec!
Intel już nie chwali się swoimi GHz-ami i prawem Moorea. Skoro nie jest w stanie dokładać kilku GHz co rok, jak miał w planie, stracił argument do wciskania kitu konsumentom. Ale ponieważ jestem dziś bardzo złośliwy, nie zakończę na porażce Intela w wyścigu do 10 GHz. Firma od początku wiedziała, że bez ogromnej przewagi zegarowej nie ma szans z Athlonami. Marketing Intela chciał dosłownie zeżreć AMD i jego „niskie zegary”, mimo że testy wykazywały, iż 2 GHz od Intela często może mniej niż 1,6 GHz od AMD.
Nasz gatunek już tak ma, że lubimy duże liczby, dlatego łatwiej wpada nam w oko 5,6 GHz niż 2 GHz. Z kolei jako szary tłum nie posiadający wiedzy fachowej zadajemy proste pytania typu: „jaki ma silnik? ” = „jaki ma procesor?”. Po takim pytaniu następuje respons – „x GHz” i już z błogim uśmiechem nieświadomości jesteśmy skłonni kupić procesor, który ma to „x” większe. W Polsce i krajach, stwierdzę dyplomatycznie, „mniej zamożnych” AMD miała duży procent rynku, ale dla przeciętnego mieszkańca Francji, Anglii, Niemiec nie ma
większego znaczenia kolejne 100€ za dodatkowe 400 MHz. Tak oto Intel żerował na wielkości liczby „x”. To nie było miłe.
Rok 2000…
Zostawmy wielkie „I”, czas dokopać komu innemu. Czy ja napisałem „dokopać”? Powiedzmy: uzmysłowić prawdę konsumentom/uwidocznić pewne nieścisłości/ukazać pazerność firm/uwypuklić nierzetelność działów marketingu/zemścić się za te wszystkie kłamstwa – niepotrzebne skreślić.
Pamiętacie syndrom roku 2000? Takiego steku kłamstw i naciągania drugi raz w życiu raczej nie uświadczę. Oby! Straszono firmy i „zwykłych” użytkowników PC, że komputery przestaną działać, a z wybiciem północy zgaśnie światło. Oczywiście od „zawsze dobrze poinformowanej polskiej TV” można było się dowiedzieć, że mogą eksplodować wszystkie bomby atomowe i takie tam inne bzdety (sic!). Doszło do kuriozalnych sytuacji – szczytem bezczelności okazał się kabel do drukarki z etykietą – „odporny na syndrom roku 2000”. Tymczasem żadna bomba nie wybuchła, a i prądu po dziś dzień nie brakuje. Stare komputery, które miały zacząć wariować, nie odmówiły posłuszeństwa. I o co był ten cały szum? O pieniądze! Wystarczyło na kilka chwil zmienić datę w BIOS-ie, aby przekonać się, że nic złego się nie
stanie. Tymczasem nieświadomi konsumenci przerażeni wizją katastrofy, jaką karmili ich sprzedawcy i działy marketingu, stali osłupiali i z ciężkim sercem wyciągali z portfela ostatnie „peeleny” (PLN = nowy złoty polski). Marketing „obrobił” miliony ludzi w biały dzień, w białych rękawiczkach i jeszcze im za to podziękowano. Brak mi słów…
Multimedialny, tato!
Tato, kup komputer. Jaki – pyta ojciec. Oczywiście multimedialny, tato – odpowiada syn. Ehh. już nawet nie mam siły na „buhaha”, a „LOL” trochę tu nie na miejscu. Kolejny kit jakich mało. Ileż to reklam zachwala zestawy jako multimedialne, a zatem w domyśle lepsze od pozostałego szajsu, który jest mniej multi a więcej mono. Cała zabawa zaczęła się dawno, dawno temu, w odległej galaktyce (chyba mi się bajki pomyliły), od Pentium MMX. Owe tajemnicze MMX, to zbiór kilku poleceń, które poprawiają wydajność procesora w zadaniach multimedialnych. W skrócie mówiąc, możliwe stało się jednoczesne cieszenie się obrazem i dźwiękiem płynącym z głośników. Tak! Jednoczesne odtwarzane obrazu i dźwięku np. podczas odtwarzania filmu to już multimedia! O co więc cały ten krzyk? Każdy procesor od czasów Pentium MMX jest standardowo wyposażony w instrukcje MMX, a niektóre nawet w MMX2. Więcej – procesory bardzo stare, nie posiadające rozszerzeń MMX, również w pewnym stopniu były w stanie odtwarzać „multimedia”. Zdecydowanie brakowało im tych instrukcji i MHz-ów, jednak fakt pozostaje faktem. Buhaha – w końcu się przemogłem, od razu lepiej. Oczywiście reklamowanie sprzętu jako multimedialny w żadnym wypadku nie mija się z prawdą, lecz jest formą naciągania rzeczywistości. Sugeruje się klientowi, iż najbardziej podstawowy standard nie jest czymś rewelacyjnym i warto dopłacić do „lepszego produktu”. To trochę tak, jak płacenie za ketchup do frytek.
Pamięci…
Zawsze śmieszyły mnie oznaczenia pamięci DDR i QPB (FSB w P4). Rzekomo DDR 400 MHz to efektywne 800 MHz. Tak przynajmniej oznaczone są karty graficzne nVidia. Tymczasem ATI taką samą pamięć oznacza jako DDR 400 MHz. ATI ma rację, a nVidia naciąga. Jest to próba wmówienia konsumentom, że DDR400 = SDR800. Przepływ danych jest identyczny, opóźnienia nie! SDR800 ma o połowę krótsze od DDR400 opóźnienia w przesyłaniu danych. W hipotetycznym starciu takich pamięci postawiłbym zdecydowanie na SDR. Zegarów nie da się oszukać – 400 to nie 800. Więcej MHz = większe oddziaływanie na podświadomość klienta. Czyżby syndrom Intela? A skoro już o Intelu (szeroki uśmiech gości na mej twarzy) jego FSB 1066 MHz jest taktowana zegarem 266 MHz! Magistrala P4, czyli Quad Pumped Bus (QPB) przesyła 4 pakiety danych w jednym cyklu zegara. Można tę sytuację porównać z DDR, które przesyła dwa pakiety danych. Czyż 1066 nie prezentuje się lepiej od 266? Jak zawsze wielki „I” kombinuje najwięcej. Cóż, przywilej byłego monopolisty.
Podsumowanie
Mógłbym wymienić jeszcze wiele przykładów naciągania rzeczywistości. Producenci aparatów i kamer cyfrowych z upodobaniem mnożą wartość zoomu cyfrowego i optycznego. Problem w tym, że zoom cyfrowy jest niemal bezużyteczny – pogarsza jakość zdjęć i filmów. Takiego powiększenia możemy z o wiele lepszym efektem dokonać w domowym zaciszu, za pomocą darmowego oprogramowania. Z kolei producenci zestawów muzycznych z upodobaniem wykorzystują fakt, że standard PMPO można dowolnie naciągać. Natomiast standard RMS, wskazujący realne parametry głośników, charakteryzuje się kilkakrotnie mniejszymi podawanymi wartościami.
Producenci prześcigają się w tworzeniu najróżniejszych hierarchii. Co ważniejsze? Więcej potoków w GPU, szybszy zegar, liczba shaderów a może wersja shaderów? Producenci płyt głównych szaleją z dodatkowym wyposażeniem swoich produktów, nieustannie przechwalają się dodatkowymi możliwościami, jakie daje ich sprzęt. Producenci dysków twardych nie uznają zasady, że:
1 GB = 1024 MB, dla nich 1 GB = 1000 MB,
…a czasami nawet mniej! Itd. Itp. Każdy szuka swojej szansy na rynku, każdy nieco naciąga parametry swych produktów. Jedni robią to delikatnie tuszując niedociągnięcia sprzętu, inni dość ordynarnie podbijają sztucznie pewne parametry. Takie przyjęły się prawa rynku i tak już pozostanie. Konsumentom pozostaje tylko być czujnymi i nie dać się nabrać, aby nie stać potem jak słup soli, gdy okaże się, że zakupiony sprzęt nie spełnia naszych wyostrzonych przez marketing oczekiwań.
A gdy producent lub sklep przesadzi i zamiast procesora 5,6 GHz i pamięci DDRII 1600 MHz otrzymamy „zwykły” dwurdzeniowy P4 2,8 GHz i kartę z DDRII 800 MHz, wracamy do sklepu i żądamy zwrotu pieniędzy za towar, którego parametry odbiegają od deklaracji zawartej w materiałach reklamowych. Czego Wam i sobie serdecznie nie życzę.
Marcin [mkk270] Kluczek
Spis treści: Marketing, liczby i słup soliSłowa kluczowe: komputer